Komiks, przez jednych uważany za sztukę, przez innych deprecjonowany. Po której by nie być stronie, trzeba przyznać, że komiksy cieszą się dużą popularnością. Historyjki obrazkowe działają na odbiorcę bardzo podobnie jak powieści – mogą przenosić ich w krainę fantazji, relaksują, uczą, niosą przesłanie.
W moich rękach znalazł się ostatnio album noszący tytuł „Klub Detektywów” autorstwa Jean’a Harambata. Klub Detektywów istnieje naprawdę i powstał w Anglii w 1930 roku, a należeli do niego najlepsi jak na ówczesne czasy autorzy powieści kryminalnych. Jego założycielami byli m.in. Agatha Christie, pastor Ronald Knox, G.K. Chesterton, Dorothy Sayers, Emma Orczy, John Dickson Carr czy major Alfred Mason. Pisarze ci stali się głównymi bohaterami komiksu francuskiego rysownika. Autor zastosował ciekawy zabieg, tym razem to nie najsłynniejsi książkowi detektywi zostają bohaterami akcji, ale ich autorzy. Jean Harambat rzuca im wyzwanie. Muszą rozwiązać kryminalną zagadkę, godną kart ich powieści.
Wszyscy pisarze, podczas jednego ze spotkań klubu otrzymują zaproszenie na prywatną wyspę, należącą do ekscentrycznego milionera Rodericka Ghylla. Ten bohater to wizjoner, który widzi przyszłość, w której roboty zastępują człowieka. Jednym z punktów wizyty pisarzy na wyspie jest przedstawienie i pokazanie im możliwości robota Erica stworzonego na zamówienie Rodericka. Nie zdradzając tajemnicy, robot ten mógłby przewrócić całą literaturę kryminalną do góry nogami. Bohaterowie są do niego nastawieni bardzo sceptycznie. Jeszcze tej samej nocy w posiadłości milionera dochodzi do zbrodni.
Pisarze zabierają się do pracy. Mamy tutaj wszystkie elementy klasycznych powieści kryminalnych, mimo iż na samym początku opowieści dowiadujemy się o dziesięciu zasadach kryminału. Część tych zasad zostaje przez autora złamana. Mamy tutaj tajemniczą wyspę, morderstwo w zamkniętym pomieszczeniu, bohaterów którzy również doskonale odnajdują się w tych ramach. Ich mieszanka jest najciekawszym elementem fabuły. Każdy z nich jest inny, każdy próbuje resztę przekonywać do swoich racji. Doprowadza to do wielu komicznych sytuacji. Całość została przyprawiona bardzo typowym, brytyjskim humorem. Autorzy powieści kryminalnych starają się być lepsi niż bohaterowie ich książek. Przeciągają racje na swoją stronę, kłócą między sobą. Dawka ironii, również autoironii i sarkazmu jest doskonale w tej historii wywarzona. Świetnie sprawdza się dobranie bohaterów w pary. I tak Agatha Christie prowadzi sprawę wraz z G.K. Chestertonem, a bohaterowie nie szczędzą sobie uszczypliwości, w których jednak widać nić sympatii. Natomiast wybuchową mieszankę emocji prezentują Ronald Knox wraz z Alfredem Masonem.
Komiks, to jak wiadomo nie tylko treść, również obraz. Także w tej warstwie autor świetnie oddaje charakter opowieści. Bohaterowie są różni nie tylko pod względem charakterów ale także wizualnie. Każdy z nich jest charakterystyczny. Kreska jest lekko karykaturalna. Wrażenie robi posiadłość Ghylla oraz cała wyspa. Widać dbałość o szczegóły. Nawet pogoda momentami jest iście angielska, co także autor świetnie oddaje swoimi rysunkami. Za ich pokolorowanie odpowiada Jean-Jacques Rouger.
Myślę, że po ten komiks powinien sięgnąć każdy fan tej formy przekazu, ale także każdy fan klasycznych kryminałów. Zdaję sobie sprawę, że dla większości czytelników najbardziej znana z całej palety bohaterów jest A. Christie, ale warto poznać również pozostałych autorów. Może nie tylko na kartach tego komiksu. W swoich czasach byli uważani za wybitnych.
Ciekawostką jest to, że Klub Detektywów istnieje i prężnie działa do dnia dzisiejszego. Warto zapoznać się z tym albumem, tym bardziej, że jego przeczytanie zajmie maksymalnie dwie godziny.
Marcin Mosurek
żródło okładki:{https://www.empik.com/klub-detektywow-harambat-jean,p1242051812,ksiazka-p]